Witajcie! Jestem troszkę nie przytomna, ale już mi to chyba dziś nie minie...więc wybaczcie mi błędy i ewentualnie niezrozumiały bełkot W Nowym Roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze i spełnienia marzeń. Dziś około godziny 8.30 (hmm tyle się zbierałam z postem, że teraz to już wczoraj) wróciłam do domu po mojej małej wiedeńskiej przygodzie. Wcześniej miałam w planach super fotorelację jednak.. mój luby wziął aparat tylko zapomniało mu się o baterii do niego ;/ także uzbrojeni byliśmy w telefon i już przestarzały aparat mojej siostry który po kilku zdjęciach wrócił do torby i tam pozostał już do końca.
Zacznijmy od początku... ofertę kupiłam na gruperze. 100 zł za przejazd, ubezpieczenie i opiekę pilota, czyli dwie osoby kosztowały mnie 200 złotych. Już o 1.30 byliśmy we Wrocławiu więc trzeba było poczekać trochę na autobus gdyż zbiórka była planowana na 2.15 a wyjazd 2.30. Z biura Margo Travel (czyli tego które organizowało wyjazd) miały jechać 4 autokary i jak to zwykle u mnie bywa mój był z numerem 1 czyli tym który przyjechał ostatni i trzeba było czekać na niego jeszcze 20 nad programowych minut ( bo dość chłodno). Jeszcze autobus który po nas przyjechał był "najgorszy"- chował się przy tamtych nowych.Mimo tego cały czas dopisywał mi dobry humor i już po zajęciu miejsca w autokarze napięcie troszkę zeszło... W autokarze przewodnik zbierał po 5 euro od osoby za przewodnika który miał nas oprowadzać po mieście. Droga zajęła nam około 6 godzin. Pierwszym punktem zwiedzania był Kahlenberg. Jest to wzgórze z polskim akcentem gdyż to tu Jan III Sobieski dowodził bitwą o Wiedeń tzw. odsieczą wiedeńską. Na wzgórzu znajduje się kościół prowadzony przez polskich księży. Miło było zobaczyć tam Polskie tablice i posłuchać księdza opowiadającego po polsku.
|
panorama ze wzgórza |
|
pamiątka wizyty Jana Pawła II |
Niestety pogoda była kiepska, padało i było mgliście więc praktycznie nic nie było widać ;/
Później zajechaliśmy do miasta, ponieważ odbywał się tam bieg sylwestrowy trzeba było pozmieniać troszkę plany. Spotkaliśmy się z Panią przewodnik pod operą. Miła Pani (imienia już nie pamiętam) gnała jak szalona między uliczkami, Było sporo ludzi i czasem miałam wrażenie,że zaraz ją zgubimy. Nasze zwiedzanie trwało 2 godziny przy czym nie byliśmy w środku żadnego zwiedzanego obiektu. 2 godziny i już? No tego się nie spodziewałam. Pod tym względem czułam się dość oszukana przez biuro.I tak była godzina 15 a my mieliśmy się spotkać grupą dopiero o 1.30 dnia następnego. I co tu robić przez prawie 11 godzin? Było ciężko. Nie pomagało mi to, ze mój mężczyzna zaczął marudzić jak najęty... i co będziemy robić?trzeba było zostać w domu,czy ty sobie to wcześniej przemyślałaś? I tak prawie przez 3 godziny. Na szczęście później mu się odmieniło i nie usłyszałam żadnej skargi. Co robiliśmy? Cóż... jak teraz sobie o tym pomyślę to chodziliśmy w kółko...Kilometrów narobiliśmy wiele, ale nie przeszkadzało mi to. Oczywiście pod koniec nie mogłam już chodzić a stanie 20 minut i czekanie na fajerwerki to była męka :) Wiedeń to na prawdę urocze miasto, jak dla mnie patrząc na centrum i budynki które się tam znajdują pełne przepychu. Podobała mi się organizacja Sylwestra. Było kilka mniejszych scen porozrzucanych w niedużych odległościach od siebie. Na każdej grano coś innego. Na jednej muzyka poważna, gdzie indziej latino, Dj z muzyką współczesną. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Po jarmarku (tak mi się zdaje) zostało dość sporo budek z pamiątkami, gadżetami, alkoholem, jedzeniem i różnymi różnościami :) to też było dużym plusem :) Było wiele osób z różnych krajów i to też bardzo mi się podobało :) co chwilę można było usłyszeć inny język. Myślę, że mieliśmy szczęście gdyż nie było strasznie zimno a temperatura była taka w miarę do przyjęcia :) Myślę, że Wiedeńczycy nie mogli doczekać się już Nowego Roku,ponieważ pól godziny przed północą można było usłyszeć huk fajerwerków. Główny pokaz był bardzo przyjemny dla oka, mniej dla uszu :) Po nim morzyłam już tylko o tym aby wsiąść w autobus. Sił nie miałam już w ogóle. Bądź co bądź przez dwa dni do godziny 3 dzisiejszego dnia spałam tylko dwie godziny... Podsumowując był to mój najlepszy życiowy Sylwester, wiele zobaczyłam (a to dla mnie najważniejsze) i cieszę się, że odważyliśmy się na to :) Zastrzeżenia mogę mieć do biura podróży, ponieważ wyglądało to w dużej mierze na jeden wielki spontan a nie zorganizowaną wycieczkę :) Ja gorąco polecam Wam to miasto, atmosfera jest tam genialna i wszędzie jest pełno pozytywnych emocji :) Ostrzegam tylko, że do tanich miast nie należy. Jestem też świadoma iż mało widziałam bo prawie wcale z tego co miasto ma do zaoferowania :-(
Ps. Specjalnie nie podpisuję zdjęć bo mam nadzieję, że miasto i piękne budowle na zdjęciach Was na tyle skuszą, że poczytacie sobie o nim i jego zabytkach w internecie :)
Wiecie co jest symbolem szczęścia w Wiedniu? A może i całej Austrii? Świnka ! Świnie były wszędzie :-) na głowach, jako małe pierdółki, pluszaki.. Istny szał! A to co wróciło ze mną do domku :
|
moja prywatna świnka na szczęście :) koszt- 5 euro |
|
nie mogłam wrócić do domciu bez pamiątkowego kubeczka |
|
z kubkami było tak jak we Wrocławiu na jarmarku, zamawialiśmy coś do picia, jeśli chcieliśmy w takim kubku płaciło się kaucję 2.5 |
|
stwierdziłam, że na prezent zasługuje moja szefowa więc dostanie świnkę na szczęście :) kosztowała 2 euro :) |
|
nie mogłam wrócić bez pocztówek do kolekcji :) koszt jednej to 40 centów |
|
w różnych miejscach stały stojaki gdzie można było zaopatrzyć się w plan imprezy |
|
tak patrząc na niego myślę sobie ile mnie ominęło :( |
|
jak widzicie sporo tego :) |
|
siostra kolekcjonuje kulki więc i takowa musiała być :) ta była najtańsza jaką znalazłam za 3.50 , reszta była w granicach 8-10 oiro :) |
Wydaliśmy 50 euro z czego 10 było na przewodnika. Reszta to były pierdołki z góry, kawa i toaleta ( zależnie od miejsca 50-70 centów). Jedzenie i napoje wzieliśmy ze sobą i to był bardzo dobry pomysł :) mała woda z tego co tam widziałam kosztuję ok 3-4 euro więc na polską kieszeń bardzo dużo... W sumie wycieczka kosztowała nas - 100+100+(50*4,19)= 409,50 za dwie osoby chyba nie jest źle :) Lecę spać i mam nadzieję, że choć w małej części zachęciłam Was do zwiedzenia tego miasta :)
Pięknie zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTeż wybrałabym się na jakąś wycieczkę. :)
OdpowiedzUsuńW Wiedniu nigdy nie byłam więc z zainteresowaniem obejrzałam te fotki :)
OdpowiedzUsuńnie skusiłabym się na takiego Sylwestra :) mój nie był udany, ale szkoda mówić :(
OdpowiedzUsuńBardzo piękne miasto i ciekawa, fajna relacja :)
OdpowiedzUsuń